Kto jak kto ale ja zimy mam już po dziurki w nosie i prawdę powiedziawszy mam nadzieję, że już do nas nie wróci a żeby pozbyć się jej już na dobre w niedzielę (na szybko z tego co było pod ręką) przygotowałam Pannę Marzannę dla chrześnicy mojego ukochanego, dziś już wiem że Marzanna popłynęła Wisłą do morza i czekać pozostaje na tą porządną, cieplutką i wyczekiwaną od dawna wiosnę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz